Wczoraj wybrałam się w odwiedziny do rodzinki u której byłam ,,wieki" temu. Wstyd sie przyznać, ale niestety tak było. Wreszcie choć na chwile odizolowałam sie od tego otoczenia, które otacza mnie na codzień i spędziłam bardzo mile czas.
Cioteczka Ela obdarowała mnie różnymi przydasiami takimi jak koraliki, guziczki, igła chińska (z dwoma oczkami!), i brokat, który zapewne przyda mi się do kartek, które teraz tak często i gęsto tworzę.
Natomiast dzisiaj odwiedziła nas kolejna ciocia, która to zobaczyła ostatnio moje kartki i przywiozła mi mase różnych guziczków i skrawki tapet, których niestety nie uwieczniłam na zdjęciu.
Wena powoli wraca, z czego się bardzo cieszę. Zrobiłam kilka par kolczyków z drobnicy, dzisiaj chyba wezmę się za indiańce...
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. ;-)
no i w końcu wyszła całkiem fajna... oby tak dalej...
OdpowiedzUsuńczy ty przypadkiem nie zdawałaś ostatnio matury ? jak ci poszło ? :)
OdpowiedzUsuńBroszka wyszła świetnie:) Ale moje serce podbiły guziczki! Mówiłam, że mam na ich punkcie małego świra? No więc mam. Przy każdej wizycie w pasmanterii sprawiam sobie kilka nowych :) Oj, dobrze mieć takie ciocie! Pozdrawiam, Asia ;)
OdpowiedzUsuńFajnie miec taka rodzinke.
OdpowiedzUsuń